Facebook

niedziela, 17 czerwca 2012

Linkin Park - Breaking the habit

Przyznam, że nie jestem i nigdy nie byłem fanem Linkin Park. Cała fala nu metalu i rapcore, która  przetoczyła się na przełomie XX i XXI wieku przez świat pozostaje dla mnie obca i niezrozumiała, podobnie jak popularny ostatnio post metal. Od każdej reguły są jednak wyjątki i czasem zdarza się numer, który wpadnie mi w ucho. Jednym z takich utworów jest "Breaking the Habit", pochodzący z wydanej w 2003 roku drugiej płyty amerykańskiej formacji Linkin Park, zatytułowanej Meteora. 

Polecam też zajebisty teledysk :)




Zrywając z nałogiem

Wspomnienia niszczą jak otwarte rany
Znów zbieram się z rozsypki
Wszyscy zakładacie,
Że jestem bezpieczny w swoim pokoju
Chyba, że spróbuję zacząć od nowa
Nie chce być tym, który zawsze walczy
Ponieważ zdaję sobie sprawę, że jestem zagubiony

Nie wiem, za co warto walczyć
Nie wiem, dlaczego muszę krzyczeć
Nie wiem, czemu jestem podżegaczem
I mówię nie to, co mam na myśli
Nie wiem jak się takim stałem
Wiem, że nie jest dobrze
Więc zrywam z nałogiem
Dziś zrywam z nałogiem

Chwytam swoje lekarstwo
Zamykam szczelnie drzwi
Próbuję złapać oddech
Cierpię jak nigdy przedtem
Znów nie mam żadnych innych opcji
Nie chce być tym, który zawsze walczy
Ponieważ zdaję sobie sprawę, że jestem zagubiony

Wymaluję to na ścianach
Ponieważ to mój błąd
Nigdy więcej nie będę walczył
Tak to się kończy

Nie wiem, za co warto walczyć
Nie wiem, dlaczego muszę krzyczeć
Ale teraz mam trochę jasności,
Żeby pokazać ci, o co mi chodzi
Nie wiem jak się takim stałem
Nigdy nie będzie ze mną dobrze
Zrywam z nałogiem
Dziś zrywam z nałogiem







wtorek, 12 czerwca 2012

Winyl = prawdziwa muzyka

Tym razem z zupełnie innej beczki. chciałem napisać parę słów o urządzeniu, które zapewnia najwierniejszą i najbardziej naturalną reprodukcję dźwięku. Nie, nie jest to Ipod, nie jest to odtwarzacz cd, nie jest to wypasiona karta dźwiękowa... Jest to gramofon. Często jak przedstawiam tą opinię w tzw. "towarzystwie" spotykam się z niezrozumieniem, śmiechem itp. "Jak to ? Starodawne skrzeczące pudełko z talerzem ma brzmieć lepiej niż mój nowy wypasiony telefon z androidem, podłączony pod głośniki od kompa (tudzież Ipod, miniwieża itp)??". Otóż tak ! Oczywiście muszą ku temu spełnione być pewne warunki, musimy posiadać dobry gramofon z dobrą igłą, porządny wzmacniacz z układem przedwzmacniacza gramofonowego  (zwykła miniwieża się nie nada), przydadzą się też dobre kolumny podłogowe. Oczywiście najlepszy nawet sprzęt jest nic nie wart, jeśli nie posiadamy dobrej jakości płyt.

Zakładając, że skompletujemy sprzęt i nabędziemy trochę płyt, oraz duperelek typu płyny czyszczące, szczoteczki do płyt, szczoteczki do igieł itp, możemy delektować się dźwiękiem jakiego nie uzyskamy z żadnego cyfrowego urządzenia. Jeśli jesteś osobą słuchającą muzyki świadomie, po usłyszeniu jak gra winyl będziesz zakochany w jego brzmieniu. Cała magia polega na tym, że ludzie są istotami analogowymi, a nie cyfrowymi, co oznacza, że odbieramy dźwięk jako falę stymulującą nasze błony bębenkowe i kosteczki słuchowe, a nie jako ciąg zer i jedynek dekodowanych przez nasz mózg. Płyta winylowa i gramofon działają na podobnej zasadzie, diamentowa igła odczytuje nierówności w rowku, drgania powstałe w ten sposób przenoszone są na wkładkę magnetyczną, z której sygnał płynie już bezpośrednio do wzmacniacza.

Z nabyciem płyt w zasadzie nie ma problemu, nowości są dostępne w sklepach typu Empik, czy MediaMarkt, czy w sklepach internetowych. Używane płyty najfajniej kupuje się na jarmarkach, są też specjalistyczne komisy, takie jak Muzyczna Piwnica w Gdańsku , czy rewelacyjny Muzant w Warszawie 

O tym jak dobrać sprzęt, jak go ustawić i w jaki sposób dbać o płyty można by napisać parę książek. Ja ze swojej strony polecam rewelacyjne forum http://winyl.net , gdzie można szybko uzyskać fachową poradę.

W tym miejscu należy się jednak parę uwag: 

- Zabawa w winyle nie jest tania. Jeśli chcemy osiągnąć dobrą jakość dźwięku, a nie posiadamy już dobrego amplitunera i kolumn to kompletowanie zestawu zapewniającego satysfakcjonującą jakość dźwięku może trochę kosztować.
- Należy unikać jak ognia gramofonów stojących w supermarketach w cenach 100-200zł. Jedyne co można zrobić takim dźwiękiem to zepsuć sobie słuch i zniszczyć płyty.
- Większość zagranicznych nowości ma obecnie swoje edycje analogowe. Gorsza sytuacja jest z polskimi wydawnictwami, jednak sytuacja ulega powoli poprawie.

Na zakończenie przytoczę cytat z wywiadu z Johnem "Rottenem"  Lydonem, który ukazał się w ostatnim numerze "Polityki": "(...) dobrze wydany winyl to największy dar, jaki artysta może dać swoim fanom ! Muzykę w takiej formie odbierasz na wielu płaszczyznach. Chodzi nie tylko o brzmienie, również o fakturę płyty, okładkę, treści na niej zapisane. Obcowanie z tym wszystkim jest jak japońska ceremonia picia herbaty. Za każdym razem, gdy kupuję winyl, czuję, jakbym posiadł klucz do zagadki wszechświata.".

poniedziałek, 4 czerwca 2012

2WO - Voyeurs - Zapomniane, acz frapujące brakujące ogniwo pomiędzy Judas Priest a Nine Inch Nails...

Aż dziwne, że o projekcie 2wo dowiedziałem się dopiero niedawno. Zupełnie przypadkiem wczytałem się w relację z koncertu Rippera Owensa - byłego wokalisty Judas Priest,gdzie znalazłem cytat następujący: "Krocząc dalej ścieżką eksperymentu, Halford założył z Trentem Reznorem z Nine Inch Nails krótkotrwałe 2wo - panowie wspólnymi siłami zarejestrowali płytkę pod tytułem "Voyeurs", która okazała się komercyjną klapą". Od razu pomyślałem: " Ja pierdziu ! Halford i Reznor ??!!!". Koncepcja połączenia najbardziej true z true metalu z nowoczesnym rockiem industrialnym wydała mi się ryzykowna, co najmniej jak pomysł Metallicy, która nagrała płytę z Lue Reedem. Postanowiłem jednak zaryzykować i zapoznałem się z twórczością 2wo.

Projekt istniał krótko, bodajże w latach 1998-2000, a poza wokalistą Robem Halfordem palce w nim maczał m.in. gitarzysta Marilyn Manson - John 5, wspomniany wcześniej Trent Reznor, oraz producent Skinny Puppy Dave Oglivie. Pomysł był ryzykowny, Rob Halford jako ikona nabitego ćwiekami heavy metalu nie przemawiał raczej do młodego pokolenia słuchaczy, starsi fani Judas Priest z kolei nie mogli przeboleć tego, że na zespołowych zdjęciach 2wo Halford nie musiał pozować już na "metal gods", tylko wyglądał jak normalny podstarzały gej. Nie do przełknięcia była zapewne także nowoczesna stylistyka, brak solówek, oraz wysokich partii wokalnych. Tak, tak, to nie pomyłka na płycie "Voyeurs" Rob Halford nie pieje. Śpiewa po prostu tak normalnie. Samo brzmienie płyty jest dokładnie takie, jak moglibyśmy się spodziewać po produkcji Trenta Reznora. Słychać gdzieś w tle NIN, aczkolwiek jest surowiej i oszczędniej.

Płyta wciąga i podoba mi się bardzo, tym bardziej, że jestem fanem zarówno JP jak i NIN. Szkoda, że takich jak ja było zbyt mało, żeby projekt okazał się sukcesem komercyjnym ... Zapraszam do zapoznania się z moją interpretacją tekstu utworu Water's Leaking, oraz wysłuchania w skupieniu utworu, a potem może całej płyty ....


Woda Cieknie

Woda cieknie
Strumieniem z góry
Cały drżę
Krocząc wśród powodzi

Woda cieknie
Spływa
W moich łzach
Tonę
W swoich lękach
Trzymam głowę w górze
Nie chcę wpaść
Chodzę po wodzie
Będę pływał, inaczej utonę

Tam w dole, gdzie mgliście
Tak jak nigdy dotąd
Tonę